"Moje miejsce na ziemi" Kocham Ciebie, mój kraju, boś ojczystym mi jest,
Pomnik przyrody w maju, kwitnący, biały bez.
Sławię mową ojczystą niwę i złoto plaż,
jezior wodę przejrzystą, Bałtyk, który jest nasz!
Gdy rok daruje złotą jesień bogatą znów,
podziękuję mu za to. Chcę, by latem ze zbóż,
czerwień maku, biel róży w jedną całość móc spleść
w symbol flagi niedużej, co na maszt trzeba wznieść!
Nikt się o to nie gniewa (Chwała jemu za to!),
że dialektem pieśń śpiewam. Sławię tradycję, bo
kocham, też, polskie tańce. Uczę dzieci jak żyć...
W polskim duchu je niańczyć! Przecież tak musi być!
Wspominam rzekę czystą, w lesie, gdzieś, stary dąb,
tę jabłoń rozłożystą, co pamięta huk bomb!
Wieś rodzinna z sadami, klomb, co był pełen róż,
zostały za lasami w cieniu topoli, brzóz!
Gdy zapomnę modlitwę, którą dziad uczył mnie,
albo mowę ojczystą, wnet zrozumiem to, że
idę jakby w nieznane... Pozostawiam ze łzą
wszystko, co ukochane, co rodzinną mą wsią!
Żal opuszczać swe strony. Lepiej nie liczyć strat,
wspomnieć dom utracony, czas dziecięcych swych lat!
Szukać, między obcymi, wymarzony tam raj?'
Moje miejsce na ziemi(!) kocham, bo to mój Kraj!
Przyszło mi żyć nad Wisłą... Warta została gdzieś...
A na cóż mi to wszystko?! Me miejsce to ma wieś,
nie obca zagranica, nie obcy, cudzy dom!
Nie chcę się tym zachwycać. Chcę wrócić do swych stron! |
„Moje miejsce na ziemi”
Tam gdzie, pierwsze promienie słońca
Cichutko przygrzewają…
Tam gdzie, rośliny prześcigają się, która
To znajdzie się bliżej słońca…
Tam gdzie, znajduję oparcie na
przyjaznym ramieniu…
Tam gdzie, radość rozpiera mą duszę
I śmieję się do rozpuku…
Tam gdzie, szarość dnia znajduje się
Wszędzie i nic się nie chce…
Tam gdzie, na wszystkie rośliny
Przychodzi koniec…
Tam gdzie, kłótnie i złości
Biorą górę…
Tam gdzie, ból i smutek przygniata
Moje serce i duszę…
Tam gdzie, wszystko się
kończy i zaczyna…
…Tam właśnie jest
moje miejsce na ziemi
|
"Moje miejsce na ziemi"
Szklane światło księżyca
Rzuciło się na koszarowiec…
Ten spowił mnie swym cieniem.
Przykładam dłonie do muru
który teraz jest moim domem.
Przysuwam do chłodnej ściany twarz…
i uderza mnie westchnienie wszystkiego co trwało!
Dowódca wydaje rozkaz
Słychać już miarowy krok…
„Róża czerwono, biało kwitnie bez!(…)”
echo męskiego chóru
przenika cały plac...
otwieram oczy
pozostała głucha cisza
poranna mgła zaczęła snuć się wokół drzew
otulając gdzieniegdzie czerwone owoce jarzębiny
to jest moje miejsce!
Ono codziennie mi przypomina
by w życiu być zawsze gotów…
jak żołnierz na warcie.
|